I stało się.... Miłość zakwitła w moim dworku.Zapraszam dziś, na ostatni odcinek przed świętami.
Słońce stało się
wyjątkowo parzące, więc zrezygnowałam z opalania i wróciłam do pokoju.
- Gdzie Aśka? Zapytała
Lucyna, przeciągając się leniwie.
- Na romantycznym
spotkaniu z Jakubem. Zaprosił ją na spacer do lasu – odpowiedziałam.
- Popatrz Wanda - jak
życie samo pisze swój scenariusz – stwierdziła siostra składając równo w
kosteczkę welurowy koc.
Trzeba przyznać, że Lucyna to straszna
porządnicka. W jej mieszkaniu jest jak w pudełeczku. Wszystko ma swoje miejsce.
Obrazy na ścianie wiszą równiutko jak od linijki. W kuchni, czyli w jej
sanktuarium, można nabawić się
kompleksów. Na drewnianych półkach
zawieszonych tuż przy oknie, stoją kolorowe pojemniki z ziołami, wszystkie
opatrzone naklejkami. Wianki czosnku i kłosy zasuszonych zbóż, ozdabiają główną
ścianę nad stołem. Na lnianym obrusie, z motywem czerwonych maków, stoi zawsze
zabytkowa maselniczka z wodą a w niej wiejskie masło, które kupuje u swojej
zaprzyjaźnionej gospodyni na targu. To trzymanie masła w wodzie zostało nam z dzieciństwa.
Nasza mama zawsze tak robiła. Wodę zmieniało się codziennie, więc masełko było
zawsze miękkie i świeże. Trudno nie wspomnieć tu o ozdobach kuchennych. Stare
moździerze, piaskowe klepsydry do odmierzania czasu, kamionkowe garnki do
kiszenia ogórków i miseczki na smalec topiony, to wszystko jest największym
skarbem mojej siostry.
- To dobrze, że się
poznali – powiedziałam. Ale od teraz musimy być bardzo dyskretne, by nie
spłoszyć tego uczucia. Koniec żartów i dogryzania. Od tej chwili udajemy, że nic
się nie dzieje – dodałam.
- Ok. Siostra
przyłożyła palec do ust. Masz rację, musimy się powstrzymać od naszych głupich
komentarzy. O rany!! Już siedemnasta, a ja jeszcze w rozsypce – zawołała
zrywając się z sofy. Zaraz ognisko, a wyglądam jak czupiradło. Wchodzisz
pierwsza do łazienki? Zapytała.
- Tak pójdę pierwsza,
bo ty kobieta cudnej urody, nie musisz tam długo siedzieć.
- Święta prawda, hi,
hi. Ale cóż mam na to poradzić, że się taka już urodziłam – powiedziała Lucyna,
wydymając komicznie usta.
Odświeżone i gotowe do
kolejnego etapu tego wyjątkowo udanego dnia, ruszyłyśmy na ognisko. Na miejscu
już był Zbyszek, Jakub i Asia.
Kamienny krąg
wypełniony był drewnem do palenia. Na marmurowym stole stole, w wiklinowych
koszach wyłożonych nakrochmalonymi białymi serwetami, pachniały świeżutkie
wiejskie smakołyki.
Kaszanka, szaszłyki,
karkówka w ziołach, a do tego aromatyczny grzaniec. Och.... aż ślinka ciekła i
wyglądało na to, że nie tylko mnie. Na świeżym powietrzu, po wysiłku fizycznym
wszyscy poczuliśmy głód.
- Asiu, może pójdziesz
po coś cieplejszego? – Powiedział z troską w głosie Jakub. Przy ogniu będzie
ciepło, ale wieczór może być chłodny.
- Masz rację, idę po
sweter – odpowiedziała i ruszyła w stronę ośrodka, odprowadzana moim i Lucyny
spojrzeniem.
- Słyszałaś? Siostra
szepnęła mi do ucha. Powiedział Asiu, czyli....
- Ciii..... zapomniałaś
co sobie obiecałyśmy – syknęłam przez zaciśnięte zęby.
Lucyna kiwnęła głową i
zrobiła gest palcem na ustach, jakby je zamykała na błyskawiczny zamek.
- Stęskniłem się za
tobą żono – powiedział Zbyszek obejmując mnie swoim ramieniem. Zadowolona?
- Bardzo, a ty?
- Ja też, czuje się jak
młody Bóg – powiedział prezentując swoją sylwetkę. Ale gdzie gospodarze? Bo
kurcze głodny jestem jak wilk.
- Przestań! Nie ma
jeszcze osiemnastej, zachowuj się przyzwoicie – zażartowałam, widząc jak pożera
wzrokiem, wszystko co było na stole.
W końcu nadeszli
właściciele. Magda niosła kamionkowe kubki na grzańca, a Robert w tym czasie
zaświecił ogrodowe lampy, umieszczone w spacerowych alejkach.
- Gotowi do biesiady!
Zawołał klaszcząc w dłonie. Jeśli tak.... to zaczynamy. Panowie!! Potrzebna mi
wasza pomoc!
Ucztowaliśmy do późnego
wieczora. Grzane wino było tylko dla kobiet i Roberta, Zbyszek i Jakub musieli
zrezygnować z tego trunku, bo ktoś musiał nas odwieźć do domu.
-Wandziu, mogę cie
prosić na chwilkę na bok? Zapytała Asia.
- Tak, słucham –
powiedziałam gdy odeszłyśmy na bezpieczną odległość.
- Jakub musi dziś
wracać do domu, więc zaproponował mi, że jeśli chcę to mogę się z nim zabrać –
powiedziała.
- Szkoda, że nie
zostaniesz do jutra. Zaplanowałam z Lucyną na jutro wycieczkę po okolicy. Ale
jeśli chcesz wracać, to trudno.
- Mam po prostu okazję
i tyle – powiedziała trochę niepewnie.
- Asiu, wracaj i nic
już więcej nie mów – powiedziałam całując ja w policzek.
Kiedy dogasła ostatnia,
tląca się jeszcze szczapa, pożegnaliśmy gospodarzy i dziękując za wszystko
wróciliśmy do domu. Joasia spakowała swoje rzeczy i wyjechała z Jakubem. Na
odchodne, wnuk Marcela podszedł do mnie i powiedział.
- Pani Wando, to
miejsce jest magiczne. Wierzę, że ta magia przejdzie na kolejne pokolenia.
Dziękuję za wszystko – dodał całując mnie w dłoń.
Po pożegnaniu z Lucyną
i Zbyszkiem, Jakub z Asią odjechali.
- A co oni? Nie
zadowoleni, że tak szybko się zmyli? Zapytał mąż siadając na sofie w salonie.
- Oj
chłopie....zapomniałeś co to motylki w brzuchu? Ściskanie w gardle? I
przyspieszone bicie serca?
- Nie rozumiem?
- Cały szwagier –
wtrąciła Lucyna. To miłość, człowieku, miłość zrodziła się tu, w waszym dworku,
kumasz już.
- Myślicie, że oni
razem....
- A co? oczy ci zaszły
mgłą, hehe.
- No tak, teraz już
wszystko rozumiem. Ale tak szybko?
- To mężu nazywa się
miłość od pierwszego wejrzenia – wyjaśniłam, trącając niepostrzeżenie siostrę w
łydkę, by znów czegoś nie palnęła.
Po dniu pełnym wrażeń,
padaliśmy po prostu z nóg. Uzgodniłam z mężem, że w tę noc będę spała na górze
z Lucyną, bo chciałyśmy jeszcze poplotkować. Z chęcią przystał na moją
propozycję i zanim pogasiłam światła na dole, mój luby już smacznie chrapał.
Siora posuń się – powiedziałam
odsuwając kołdrę. Dobrze, że zagrzałaś miejsce.
- A co? nie można tu
napalić?
- Hi, hi, ten piec to
atrapa, nie ma tam drwa na opał. Ale jak chcesz to włączę na chwilę ogrzewanie,
a potem na noc je wyłączymy.
- Pewnie, że trzeba tu
zagrzać, bo zimno jak cholera – powiedziała siostra, przykrywając się p sam
nos.
Kiedy wróciłam do
łóżka, Lucyna zapytała.
- To co? Jutro akcja z
piwniczką? Temat Aśki zakończony. Niech im się darzy.
- Zrobimy rozeznanie,
ale bez Zbyszka. Jutro jedzie do Krakowa w jakiś ważnych sprawach i może nawet
nie wróci na noc.
- To super powiedziała
Lucyna, ziewając przy tym głośno. A ty będziesz spała tu ze mną? Bo jakoś nie
bardzo mi to się podoba.
- Tak, będę tu spała z
tobą siostrzyczko, bo tu jest nagrzane. U mnie w pokoju zimnica, więc musisz
się z tym pogodzić. Dobrej nocy, do jutra – powiedziałam odwracając się na bok.
Ale Lucyna już tego nie usłyszała. Spała jak suseł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz