Czy Antonina sprawi, że w moim
dworku zrodzi się nowa miłość. Jeśli poczuję zapach fiołków, nie będę już miała
wątpliwości, że cały czas hrabianka jest w pobliżu.
Nadeszła sobota.
Lucyna wraz z Asią przyjechały pierwsze. Ubrane na sportowo i zaopatrzone w
kostiumy kąpielowe, już nie mogły doczekać się wizyty u Roberta.
- Jak myślisz Wanda, jakie atrakcje szykuje
nam twój znajomy? Zapytała siostra.
- Sama nie wiem,
ale ośrodek zarezerwowany jest dziś tylko dla nas. Myślę, że będzie ciekawie. Podobno, ma tam masaż,
kąpiele borowinowe, magnetoterapię, światłolecznictwo i piękną oranżerię, gdzie
będzie można się zrelaksować przy muzyce.
- No... mnie to
się przyda jak znalazł, na skołatane nerwy – stwierdziła Asia. A te twoje
koleżanki też przyjadą? Zapytała.
- Niestety nie.
Klaudia dostała zawiadomienie o turnusie w sanatorium, Raja musiała zając się
wnukiem, a Alfreda ma grypę. Szkoda, że ich nie będzie, to wspaniałe kobiety.
Ale trudno, widocznie tak musiało być – powiedziałam. Ciekawa jestem czy wnuk
Marcela też przyjedzie, chciałabym, bo Zbyszek miałby towarzystwo.
- No właśnie –
wtrąciła Lucyna. A zaprosiłaś go z żoną.
- On jest wdowcem
od dziesięciu lat. Przyjedzie sam, bo córka gdzieś wyjechała.
- Aha, to
przykre, nie wiedziałam – powiedziała Lucyna nieco speszona.
- Ja też nie
wiedziałam, ale kiedy mu mówiłam, że może przybyć z osobą towarzyszącą, to
wtedy mi o tym powiedział.
W oczekiwaniu na
Jakuba, udałyśmy się do leszczynowego zagajnika.
Bary chyba
wyczuł, że gdzieś się wybieramy, więc przyniósł w pysku swoją smycz.
- Nic z tego
piesku – pogłaskałam go po karku. Psom wstęp wzbroniony, musisz zostać na
gospodarstwie. Psisko patrzyło na mnie błagalnym wzrokiem, przekrzywiając przy
tym śmiesznie głowę.
- To może ja go
teraz wezmę na spacerek, póki nie przyjedzie twój znajomy – zaproponowała Asia.
- To dobry pomysł
– stwierdziłam zapinając obroże Baremu. Idźcie sobie na łąkę i weź ze sobą
komórkę. Jak przyjedzie to do ciebie zdzwonimy.
Kiedy Asia
oddaliła się już na bezpieczną odległość, Lucyna zapytała.
- I jak z nią?
Doszła do siebie?
- Myślę, że
jeszcze nie do końca. Ona jest taka samotna, żal mi jej. Staram się jak mogę,
ale tak naprawdę to niewiele mogę – powiedziałam.
- Czas leczy
rany, to silna kobieta. Myślę, że jeszcze znajdzie w swoim życiu kogoś
kogo pokocha, to tylko kwestia czasu.
Jest atrakcyjną kobietą, niezależną, jestem dobrej myśli – stwierdziła Lucyna.
Tak właściwie, to
nie Asia zaprzątała teraz moje myśli. Cały czas patrzyłam w stronę piwniczki i
nie wiedziałam, czy mam powiedzieć siostrze o moim odkryciu. Znając ją, nie
przepuści takiej okazji by tam zajrzeć.
A znając mojego
męża, po ostatnim wypadku nie zgodzi się na żadne kombinacje w piwnicy.
- A ty coś taka
zamyślona? Zapytała Lucyna, trącając mnie łokciem.
- Bo....bo.....
nie wiem jak ci mam to powiedzieć...
- A mówże
kobieto, bo zaraz pęknę z ciekawości.
W skrócie
opowiedziałam Lucynie, co zauważyłam na ścianie w piwniczce, patrząc ze
strachem w stronę werandy, czy aby mój mąż się tam nie pojawi i usłyszy naszą
rozmowę.
- Pęknięcie? I
pusto w środku? Wanda! Zaraz musimy to sprawdzić. I ty dopiero teraz o tym
mówisz! – zawołała wstając z ławy.
- Spokojnie – próbowałam
ostudzić zapał siostry. Tego się właśnie obawiałam. Czy nie pamiętasz incydentu
związanego z tym miejscem.
- Oczywiście, że
pamiętam, jak twój mąż, niezguła cholerna skaleczył się w rękę. Cały Zbyszek.
- No przestań,
mogło się to dla niego naprawdę źle skończyć. Nie dziw się więc, że nie będzie
zachwycony jak mu o tym powiemy.
- Ale chyba sobie
nie odpuścisz siostra? Zapytała Lucyna.
- Znasz mnie, nie
odpuszczę ale cały czas myślę jak to załatwić – uspokoiłam siostrę.
- O! Na szczęście
nadjeżdża Jakub. Dzwoń do Asi! Zawołałam i pobiegłam otworzyć bramę.
- Dzień dobry
panie Jakubie.
- Witam pani
Wando - Zawołał wychylając się przez okno samochodu. Nie wjeżdżam do środka, bo
zaraz przecież wyruszamy.
- Oczywiście, że
tak. Ale zapraszam najpierw na kawę – odpowiedziałam, podając dłoń na
przywitanie.
Usiedliśmy z
Jakubem, pod leszczynami a Lucyna w tym czasie zajęła się parzeniem kawy.
- Cieszę się, że
skorzystał pan z naszej propozycji. Udała nam się pogoda, prawda?
- O, tak
wyjątkowo dziś słonecznie – powiedział rozpinając bluzę od dresu.
Przyznam, że z
przyjemnością patrzyłam na tego, już nie młodego przecież mężczyznę. Mimo
swoich lat, trzymał się bardzo dobrze.
- A gdzie
gospodarz? Zapytał rozglądając się wkoło.
- Zaraz do nas
zejdzie – uspokoiłam swojego gościa. Szuka odpowiednich kąpielówek, bo mu się
nieco przytyło, hi, hi.
- Strasznie się
grzebałaś siora – zwróciłam się do Lucyny nadchodzącej z tacą. Szkoda każdej
minuty.
- Nie panikuj –
odparła. Mamy cały dzień przed sobą. Myślisz siostra, że łykniesz wszystkie
proponowane zabiegi? Zapomnij, he he he.
- A dlaczego nie?
Mam zamiar ze wszystkiego skorzystać.
- Nie wydolisz
kochana, już po borowinie będziesz taka słaba, że zrezygnujesz z reszty.
- To borowinę
wezmę na końcu, hehe – odgryzłam się. Dzwoniłaś do Aśki?
- Tak, już wraca.
Głośne szczekanie
Barego, przerwało naszą rozmowę. Asia podeszła do nas i spojrzała na Jakuba.
- Czy to pan jest
wnukiem Marcela? Zapytała.
- Zgadza się –
odpowiedział i ucałował Asię w dłoń przedstawiając się z imienia i nazwiska.
Spojrzałyśmy z
siostrą na siebie porozumiewawczo. Między tymi dwojga, jakby coś zaiskrzyło.
Jakub nie odrywał wzroku od mojej przyjaciółki, a ona czerwieniła się jak
młódka.
Lucyna
szturchnęła mnie w bok, puszczając przy tym oko. Po chwili nachyliła się i
szepnęła mi do ucha.
- Widzisz to co
ja?
- Ciii – syknęłam
przez zęby i skarciłam ją wzrokiem. Ale oni na szczęście tego nie zauważyli.
Jakub zachwycał się okolicą i tak tym opowiadaniem zajął Asię, że zapomniała o
kawie. Mało... widać było, że zapomniała o całym świecie, ku uciesze mojej i
Lucyny.
- Asiu – kawa ci
stygnie – zagadnęłam.
- No tak,
faktycznie – stwierdziła, wypijając duszkiem już chłodną kawę.
- To co zbieramy
się? Zapytałam. Gdzież ten mój małżonek?
- Już jestem!
Zawołał Zbyszek. Ale musimy podjechać jeszcze do sklepu, bo chciałbym sobie
kupić kąpielówki. To może pan panie Jakubie weźmie do samochodu Lucynę i Asię,
a my z Wandą do was dołączymy.
- Ja też mam coś
do załatwienia w sklepie – odezwała się Lucyna. Wsiadaj Asia z panem i jedźcie
już na miejsce.
Moja przyjaciółka
z chęcią przyjęła propozycję i ruszyła za Jakubem w stronę samochodu. W pewnej
chwili odwróciła się do nas i powiedziała.
- Tylko się
pospieszcie, poczekamy na was przed wejściem.
Pierwszy raz od
dłuższego czasu, widziałam uśmiech na jej twarzy.
Mimo, że od
kilkunastu lat nie zmieniała swojej fryzury, czyli wysoko upiętego koka, zawsze
wyglądała imponująco. Czarne, gęste włosy przeplecione gdzie nie gdzie pasmami
siwizny, spięte klamrą w kształcie motyla, dodawały jej tajemniczego uroku.
Mimo swoich lat, zachowała do dziś smukłą sylwetkę.
- Chyba sobie
przypadli do gustu – powiedziała Lucyna, sadowiąc się na tylnym siedzeniu
naszego samochodu. Nie ma się co dziwić, facet przystojny jak aktor filmowy, a
jej też niczego nie brakuje.
- No, i ja to
zauważyłam. On wolny, ona wolna, nic nie stoi im na przeszkodzie – odparłam.
- Hehe, dajmy
spokój Wanda zaczynamy bawić się w swatki, a to już świadczy, że się starzejemy
– dodała Lucyna. To co szwagier, zwróciła się do Zbyszka – twoje kąpielówki już
nie modne?
Szturchnęłam ją w
bok, widząc jak świetnie się bawi.
- Czasem trzeba
zmienić majtki – odgryzł się mąż. Ale ja widzę, że masz ten sam strój
kąpielowy, co go miałaś na sobie trzy lata temu, jak byliśmy na wycieczce –
dodał z nieukrywaną satysfakcją.
- Przestańcie
już. Zamiast nastawiać się pozytywnie do dzisiejszego dnia, wy sobie
dogryzacie. Dosyć tego! Skarciłam ich oboje.
Zatrzymaliśmy się
przed sklepem z odzieżą. Zbyszek wysiadł z samochodu i kazał nam chwilkę
poczekać.
- To co z ta
piwniczką? Zapytała Lucyna, kiedy mąż oddalił się w stronę sklepu.
- Nie bądź kąpana
w gorącej wodzi. Mamy na to sporo czasu, przecież zostajesz do jutra, więc nie
psujmy mu teraz humoru. Ok.?
- Ok.
–odpowiedziała, kładąc palec na ustach.
Po kilkunastu
minutach, Zbyszek wrócił do samochodu, trzymając w ręce nowe kąpielówki.
Nie tracąc więcej
czasu ruszyliśmy w stronę ośrodka Roberta.
Na miejscu była
już Asia z Jakubem. Spacerowali wzdłuż ogrodzenia i byli tak zajęci rozmową, że
nie zauważyli, jak wysiadaliśmy z samochodu.
Muszę przyznać,
że oaza spokoju pana Roberta, już na wstępie mnie zauroczyła. Ośrodek zbudowany
był na wzór, starego drewnianego dworu.
Wszystko
otoczone, wysokimi cisami i mozaiką pięknych kwiatów, ułożonych w
geometrycznych klombach. Małe kamienne ławeczki wśród pachnącego kwiecia,
zachęcały do odpoczynku. W tyle ośrodka, rozpościerał się las i dziewicze łąki.
Na progu dworku, czekał już na nas Robert ze swoją wybranką. Zostaliśmy
przywitani staropolskim zwyczajem, czyli, chlebem i solą, po czym gospodarze zaprosili
nas do środka.
Robert pokazał
nam recepcję, jadalnię, bibliotekę i małe przytulne pokoiki. Obiekt był
przygotowany na kilkanaście osób. W trakcie zwiedzania, dowiedzieliśmy się, że
planuje w przyszłości rozbudować swój ośrodek.
Na piętrze
znajdowały się stylowe łaźnie, gabinety masażu, oraz mała oranżeria z wygodnymi
sofami i muzyką relaksacyjną.
- Pięknie tu –
westchnęła Asia. Wszystko urządzone z takim gustem. Brawo panie Robercie!
Myślę, że rezerwacja w tym ośrodku, będzie na rok naprzód.
- Dziękuję za
uznanie Pani Joanno, jeszcze dużo brakuje do tego jak sobie to wyobrażałem, ale
wszystko po kolei. No dobrze, koniec chwalenia się. Zapraszam do pokoi. W
recepcji dostaniecie państwo klucze, a ja zajmę się przygotowaniem ogniska.
Mamy tu także lekarza, który zleci odpowiednie zabiegi dla każdego z osobna.
Miłego wypoczynku – powiedział Robert i kłaniając się nisko wyszedł na zewnątrz
dworu.
- Spójrz siostra,
urządził to wszystko w starym stylu, a pamiętasz jak pierwszy raz do mnie
zawitał? Jak on to wtedy powiedział na
mój dworek? Kupa gruzu? Czy jakoś tak.
- No dobra, ale
jesteś pamiętliwa. To było kiedyś, a teraz jest z niego całkiem fajny gość –
powiedziała Lucyna otwierając pokój z numerem
trzynaście A dlaczego trzynaście? Bo to szczęśliwe cyfry mojej siostry.
Pokój był
czteroosobowy, więc Asia dołączyła do nas.
W środku pokoju,
stały cztery sofy z nocnymi stolikami przy każdej. W szafie wisiały frotowe
szlafroki w kolorze błękitnego nieba i duże kąpielowe ręczniki, oraz czepki
jednorazowe na głowę. Do tego gumowe klapki pod prysznic, nowiutkie, specjalnie
przygotowane dla nas. Zbyszek z Jakubem zajęli dwójkę. Uzgodniliśmy, że zaraz
po zabiegach, spotkamy się wszyscy w oranżerii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz