Zatęskniłam za moim dworkiem Tam wszystko już pięknie kwitnie i mój ogród niebawem, będzie jak zaczarowany.
Postanowiłam na chwilkę tam zajrzeć.
Co jeszcze kryje stary dworek?
Jak zupełnie nieświadomie, zmienię życie pewnych osób z mojego otoczenia.
Zapraszam na odcinek 17.
Poszłam
do mojej, niedawno odkrytej piwniczki po jarzyny. W środku było bardzo chłodno.
Teraz już wiem, dlaczego ludzie dawniej nie musieli mieć lodówek. Taka
piwniczka z powodzeniem zastępowała, nasze dzisiejsze chłodziarki. Nie trzeba
było mieć do tego prądu, a produkty były przechowywane w naturalnej
temperaturze. Wybrałam ze skrzynek wszystko, co mogło nadawać się do chłodnika
i już miałam wracać do domu, kiedy moją uwagę przykuła szczelina która pojawiła
się na jednej ze ścian piwnicy.
-
Co jest do cholery? Nie było tu tego pęknięcia.... pomyślałam. Oj... nie wróży
to nic dobrego. Już słyszę słowa mojego męża... A nie mówiłem, żeby nie ruszać
tych drzwi. Przysunęłam latarkę bliżej, by dokładniej przyjrzeć się szczelinie
i wsunęłam do środka cienki patyczek. Wszedł cały.
Musiałam
odłożyć na później moje odkrycie, ponieważ usłyszałam na zewnątrz szczekanie
Barego co oznaczało, że dziewczyny wróciły ze spaceru.
Wróciłam
do domu bardzo podniecona moim odkryciem, ale postanowiłam, że zanim tego nie
wyjaśnię, nikt się o tym nie dowie.
Przy
obiedzie tematem numer jeden, była zbliżająca się ceremonia zaślubin moich
synów.
-
Czyli właściwie, to masz już wszystko zapięte na ostatni guzik – powiedziała
Klaudia.
-
Można tak powiedzieć, zostały mi jeszcze drobiazgi. Ale powiem wam szczerze, że
mimo wszystko mam jednak obawy, jak zareagują na mój pomysł sąsiedzi –
zwróciłam się do przyjaciółek. Czy nie pomyślą, że mi odbiło i zgrywam
bogaczkę. Wiecie same jaka jest mentalność takich ludzi.
-
Nie martw się Wandula, to już nie te czasy, kiedy ludzie linczowali tych co
odstawali od ustalonych norm, hehehe – zaśmiała się Alfreda. Spokojne nie spalą
cię na stosie.
-
A ja myślę, że ta uroczystość będzie dla nich atrakcją. Wiesz jakie jest nudne
życie na wsi. Dlatego nie martw się na
zapas, będzie super – wtrąciła Raja.
Nasza
rozmowę przerwała niespodziewana wizyta Roberta Motyki.
-
Dzień dobry pani Wando – zawołał wysiadając z samochodu.
-
Witam panie Robercie, co pana do mnie sprowadza? Zapytałam otwierając bramę.
-
Ja tu do pani z zaproszeniem – powiedział. Ale widzę, że przyszedłem nie w porę
– dodał witając się jak przystało na prawdziwego dżentelmena z moimi
przyjaciółkami.
-
Nic podobnego panie Robercie, miło mi pana widzieć. A co to za zaproszenie?
Zapytałam.
-
Już wyjaśniam – powiedział. W przyszłą sobotę będzie otwarcie mojej oazy
spokoju, na razie tylko dla przyjaciół i znajomych. Zapraszam serdecznie,
również panie – tu spojrzał na dziewczyny.
-
To świetna wiadomość – powiedziałam. To co dziewczynki? W przyszłym tygodniu
czekają nas atrakcje.
-
Ale co to za oaza spokoju? Zapytała Klaudia.
-
Pani Wanda wszystko wyjaśni – odezwał się Robert. To dzięki niej moje życie
nabrało barw, ale teraz już lecę, bo mam jeszcze kilka spraw do załatwienia –
powiedział i oddalił się tak szybko jak się pojawił.
Musiałam
opowiedzieć przyjaciółkom wszystko od początku. Kiedy dotarłam do momentu
wskazania miejsca obecnej oazy spokoju, zrobiło mi się wstyd.
- Jak widzicie miałam inne zamiary wobec tego
sympatycznego chłopaka i jak o tym pomyślę, to mi teraz głupio. Ale na
szczęście wszystko dobrze się skończyło i czuję się rozgrzeszona.
-
Nie musisz mieć wyrzutów sumienia – odezwała się Klaudia. Ja też bym tak
zareagowała. Przecież na początku wyglądał jak człowiek z tak zwanego
półświatka, miałaś prawo tak go wtedy ocenić.
-
Masz rację Klaudusiu. Okazało się, że miejsce w którym wychowała się Antonina
nie było przeklęte, jak sobie wtedy pomyślałam, kiedy pierwszy raz zawiozła
mnie tam Grażynka. To co? Jesteśmy umówione na przyszły weekend? Zabierzcie
stroje sportowe, kostiumy kąpielowe i nastawcie się na odnowę biologiczną .
-
No wiadomo, że nie przepuścimy takiej okazji – powiedziała Raja przeciągając
się leniwie. Ależ się tu u ciebie zrelaksowałam Wandziu, nie chce mi się wracać
do tego gwaru i smogu. No cóż... wszystko dobre, co się dobrze kończy. Czas do
domu.
Na
zakończenie naszego spotkania, moje przyjaciółki jeszcze raz zwiedziły ogród i
zrobiły sobie kilka zdjęć przy fontannie.
Kiedy
odjechały, postanowiłam zadzwonić do Lucyny i Asi. Pomyślałam sobie, że skoro
otwarcie jest dla znajomych, to one tez powinny z tego skorzystać.
-
Może zaprosisz także pana Jakuba? Zapytała siostra kiedy do niej zadzwoniłam.
Myślę, że jego obecność jest tam jak najbardziej wskazana – stwierdziła.
-
Masz rację, powinien zobaczyć miejsce w którym wychowała się ukochana jego
dziadka. Zaraz do niego zadzwonię.
Pan
Jakub ucieszył się bardzo z mojej propozycji a ja nie zdawałam sobie sprawy z
tego, jak zupełnie przez przypadek, zmieniłam życie pewnych osób w moim
otoczeniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz