Z każdą chwilą
dochodzi do mnie, że duch Antoniny, to nie moja wybujała fantazja.
Czy sprawię, by
przyjaciółka odnalazła upragniony spokój.
Zaczynamy
poszukiwania.
Wyszłam do ogrodu
i usiadłam na mojej ulubionej ławeczce. Ptaki w tym dniu wyjątkowo pięknie
śpiewały. Z przyjemnością patrzyłam na swój wypielęgnowany ogród. Marzyło mi
się jeszcze oczko wodne, z małymi kolorowymi rybkami. Zbyszek obiecał się tym
zająć jeszcze przed zimą. Już nawet wykarczował kawałek ziemi na końcu ogrodu.
Ale teraz głowę miałam zaprzątniętą czymś innym. Układałam plan zorganizowania
pobytu Asi w moim dworku.
Moje rozmyślania
przerwała przyjaciółka, która pojawiła się na werandzie.
- Dusia -
dlaczego mnie nie obudziłaś? Zapytała.
Dusia to skrót od
Wandusia, jakiego używały moje koleżanki w pracy.
- Szkoda czasu na
sen – powiedziała Asia siadając obok mnie. Nie wiem czy byłaś tak bardzo
przekonująca w swoim opowiadaniu, czy mi się tylko wydawało, bo kiedy się
obudziłam to czułam intensywny zapach fiołków. No... powiem ci, że przeszły
mnie ciarki i nawet zajrzałam na parapet aby sprawdzić, czy nie ma tam tych
kwiatów na parapecie.
- Mówisz serio? A
może sobie ze mnie żartujesz? Zapytałam.
- Daleko mi do
żartów, wyraźnie pachniało fiołkami.
- To znaczy....
to znaczy, że ona tu jest! Czyli nie muszę się już obawiać o swój stan
psychiczny – powiedziałam z ulgą w głosie.
- Wygląda na to
Dusia, że w tym dworku są duchy – powiedziała Asia. A co na to wszystko
Zbyszek? Zapytała.
- Jak każdy
mężczyzna. Słucha wszystkiego z przymrużeniem oka i czasami ironizuje –
wyjaśniłam. Ale wcale się mu nie dziwię, bo sama musisz przyznać, że to co tu
się dzieje, jest dziwne i niewytłumaczalne.
- A ja w to
wierzę – odezwała się Asia. Kiedyś czytałam książkę o zjawiskach
paranormalnych. Było tam kilka opowieści ludzi, którzy mieli styczność z
duchami. Pamiętam jedną z nich. Pewna kobieta zgłosiła się do egzorcysty z
prośbą o pomoc. Twierdziła, że w jej domu dzieją się dziwne rzeczy. Książki
spadają z półek, światło samo gaśnie i wydaje jej się, jakby ktoś chodził po
domu, a mieszkała sama.
- I co dalej?
Zapytałam.
- Podobno wizyta
egzorcysty pomogła. Ustały wszystkie
hałasy i kobieta odzyskała spokój.
- Czy sugerujesz,
że ja też powinnam tu wezwać księdza?
- Niczego nie
sugeruję, tylko dałam ci przykład na to, że jednak występują takie zjawiska i
jak do tej pory, nikt nie potrafił znaleźć na to stosownego wytłumaczenia –
powiedziała Asia.
- To mi teraz
nabiłaś ćwieka do głowy. Bo ja cały czas myślałam, że to tylko moja wyobraźnia,
ale teraz kiedy i ty czułaś ten zapach, a przecież Lucyna też sobie tego nie
wymyśliła, wtedy na ognisku, to już sama nie wiem co mam o tym myśleć.
- To w takim razie musimy coś zrobić, aby duch
Antoniny wrócił tam gdzie jest jego miejsce. Widocznie za życia nie załatwiła
jakiś spraw do końca i teraz szuka pomocy u ciebie. Tylko co takiego ją tu
trzyma? Zapytała przyjaciółka.
- Ja myślę, że
jedynym powodem który ją tu trzyma, jest
Marcel. Kiedy ojciec na łożu śmierci przekazał jej listy od niego,
musiała bardzo rozpaczać. Może nawet chciała go odnaleźć, żeby wytłumaczyć się,
dlaczego nie odpisywała. Pomożesz mi w rozwikłaniu tej zagadki?
- Oczywiście, że
tak, nie mam nic innego do roboty. Z chęcią zajmę się tym. Tylko co mam robić?
- Musimy
opracować plan. Grażyna i Lucyna, też wezmą w tym udział. Czyli działamy?
Naszą rozmowę
przerwał Zbyszek, który wyszedł z domu.
- To co
dziewczyny - zastawiam was same na gospodarstwie – powiedział wsiadając do
samochodu. Wrócę tu za dwa dni. Czy potrzebujesz coś z mieszkania Wandziu?
Zapytał.
- Sama nie wiem –
odparłam. Muszę w najbliższym czasie zrobić listę najważniejszych rzeczy. Ale
mamy jeszcze sporo czasu, bo zanim Piotrek się tam przeprowadzi to trochę
minie.
- To trzymajcie
się! Zawołał i odjechał z piskiem opon.
Zamknęłam bramę i
wróciłam do Asi.
- Ta brawura
kiedyś go zgubi. Mój mąż lubi szybką jazdę, ale nic sobie z tego nie robi, jak
go ostrzegam, że kiedyś może się to źle skończyć.
No, to mamy trochę spokoju i możemy bez
problemów ustalić plan działania – zwróciłam się do przyjaciółki.
No dworze
zmierzchało i zrobiło się chłodno. Uznałyśmy, że czas opuścić leszczynowy
zagajnik.
Po kolacji,
usadowiłyśmy się z Asią w salonie. Zbyszek przed wyjściem dołożył drewna do
kominka, więc zrobiło się przytulnie i ciepło. Zapaliłam świece i wyjęłam z
kufra listy.
Próbowałyśmy z
przyjaciółką przeanalizować, każde napisane tam słowo. Miałyśmy nadzieję, że
trafimy na jaki ślad, który nam pomoże w dalszych poszukiwaniach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz