Próbowałam sobie wyobrazić o czym Konstancja mogła pisać w
swoim pamiętniku.
Dziś rozmawiałam z matką o moim
ojcu, ale ta rozmowa skończyła się kłótnią. Myślę jednak, że pochopnie ją
oceniłam, zresztą trudno mi się dziwić. Kiedy byłam małą dziewczynką, zawsze
odczuwałam brak ojca. Wszystkie dzieci u krewnych, gdzie mieszkałyśmy z mamą,
miały oboje swoich rodziców. Dlaczego dziadkowie zadecydowali o moim życiu, kto
dał im takie prawo? Babcia była zawsze dla mnie serdeczna i czasami nas
odwiedzała w dworku, ale dziadka nie pamiętam. Na moje pytanie, gdzie jest? Dlaczego
nie przychodzi z babcią, trafiałam na milczenie ze strony matki.
Nigdy jej nie wybaczę, że nie
próbowała znaleźć mojego ojca, bo tak bardzo chciałam go poznać i dowiedzieć
się dlaczego nas nie szukał? Nie spocznę póki się tego nie dowiem.
Taki zapis dziewczyny, mógł ją
skłonić do ukrycia pamiętnika przed matką. To jedna z moich teorii. Ale czy ta
właściwa? Gdyby nie znikło pismo, znałabym całą prawdę.
Zbyszek przyjechał późnym
popołudniem i zaoferował się podrzucić Lucynę do busa.
- Nie martw się siostra – Lucyna
szepnęła mi do ucha. Stało się i nic na to nie poradzimy. Może w inny sposób do
tego dojdziemy, co było w pamiętniku.
- Wiem – odpowiedziałam, ale mimo
wszystko żal mi tych zapisków. Dobra - dajmy już spokój. Trzymaj się siostra i
zadzwoń jak już dojedziesz – dodałam na pożegnanie.
Mąż był bardzo zmęczony i
postanowił położyć się do snu, w pokoju na piętrze.
- Nie mam dziś ochoty na
telewizor – powiedział.
- Oczywiście, masz ciężki dzień
za sobą idź na górę, bo coś kiepsko wyglądasz.
Zostałam sama w salonie i
włączyłam telewizor. Przerzucałam kanały pilotem, ale na niczym nie mogłam się
skupić. Późnym wieczorem zadzwoniła Lucyna z wiadomością, że jest już na
miejscu. Po ostatnim wypadku z jej udziałem miałam zawsze niepokój, kiedy
wracała do domu busem. Na szczęście dotarła cała i zdrowa, więc mogłam się
uspokoić.
Za oknem zerwał się silny wiatr, okiennica
trzasnęła tak głośno, że zerwałam się na równe nogi.
- Kurcze – pomyślałam. Muszę ją
zamknąć, bo Zbyszek pewnie już śpi. Kiedy podeszłam do okna, wielka błyskawica
pojawiła się na niebie i oświetliła cały salon. Jak znam życie, to mój małżonek
pewnie sobie smacznie śpi i nic nie słyszy. O moim zaśnięciu nie było mowy.
Burza za oknem szalała coraz bardziej. Z trwogą pomyślałam o naszym zadaszeniu
w ogrodzie. Jeśli nadal tak będzie wiało, to wszystko ulegnie zniszczeniu. W
końcu wybiło korki i zgasło światło. Zapaliłam świece, bo i tak nie mogłam
spać. Na stole leżał pamiętnik Konstancji, otwarty na jednej ze stron. Smuga
światła padała wprost na pożółkłą kartkę.
- Boże! Czy ja mam już zwidy?
Powiedziałam sama do siebie. Drżącymi rękami wzięłam pamiętnik i podsunęłam
blisko świecznika. Bez problemu mogłam odczytać to co tam było napisane.
Dziś miałam znowu atak kaszlu.
Ukryłam przed matką chusteczkę na której była krew. Czuję się coraz gorzej, nie
mam już siły. Maria dba o mnie, robi różne mikstury ziołowe, ale to nic nie
daje. Czy mój ukochany wie, że niebawem umrę? Tak chciałabym, by stał się cud,
bym wyzdrowiała. Tak bardzo go kocham i on kocha mnie. Ale widzę smutek w jego
oczach, on już pewnie wie, że nie ma dla mnie ratunku. Jest taki mądry.
Przewróciłam kartkę na drugą
stronę. Data wskazywała na kolejny wpis po kilku dniach. Widocznie Konstancja
czuła się bardzo źle, skoro nic wcześniej nie napisała.
Kryzys minął na szczęście, już
czuje się lepiej. Jan zabrał mnie na przejażdżkę powozem. Był taki tajemniczy,
ale nie wiedziałam dlaczego? Dopiero jak zatrzymał powóz przed kościołem,
zrozumiałam jaką miał dla mnie niespodziankę. Tuż przed bramą kościelną,
wyciągnął piękny bukiet kwiatów i klęcząc u mych stóp, zapytał czy może prosić
o moją rękę.
Byłam taka wzruszona. Przyjęłam
jego oświadczyny, ale upomniałam, że
powinien to zrobić przy mojej matce, bo taki jest zwyczaj. Mój ukochany tylko
się uśmiechnął i zapewnił mnie, że tak właśnie dziś zrobi, jednak najpierw
chciał zapytać mnie o zdanie. Potem weszliśmy do kościoła i oboje poprosiliśmy
naszego księdza o błogosławieństwo. To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu.
Musiałam odłożyć na chwilę
pamiętnik, bo znając dalsze losy tej dziewczyny, nie mogłam opanować łez. Co
jeszcze dowiem się o Konstancji? Czy pismo znów nie zniknie? I dlaczego
pojawiło się w świetle świecy?
Postanowiłam zrobić sobie kawę i
wykorzystać chwilę kiedy mam możliwość przeczytania dalszych części.
Wróciłam więc do początku i wpisu
który już znałam.
W kolejnych zapiskach Konstancja
przeprowadza swoje śledztwo na temat ojca. Służąca potajemnie szukała ludzi z
otoczenia swojej pani. Klemens także jej w tym pomagał. Stajenny nawet dotarł
do jednego człowieka z pułku, w którym służył Marcel. Ale nie wiele to dało, bo
po wojnie ich drogi się rozeszły. Jednak to co się dowiedziała Konstancja, było
dla niej bardzo ważne. Jej ojciec poważnie myślał o ożenku z matką.
Mam dziś nowe wieści – pisała
Konstancja. Klemens spotkał człowieka, który walczył z moim ojcem w jednym
pułku. On naprawdę ją kochał i miał zamiar się z nią ożenić. Dlaczego tak
szybko się poddał? Dlaczego mimo wszystko nadal jej nie szukał? Dlaczego nie
pytał o nią innych ludzi? Czy wiedział o mnie? A może wiedział? Jest tchórzem jeśli wiedział o moim
istnieniu. Wystraszył się kalekiej córki. Nienawidzę go za to, nienawidzę
Co musiała wtedy przeżywać ta
dziewczyna. Nie znała prawdy i nie wierzyła matce, że to dziadek był
wszystkiemu winny.
Oczy bolały mnie ze zmęczenia
podczas czytania w takim świetle, ale bałam się przerwać. Jednak mimo wszystko
usnęłam. Czy to był sen? Nie potrafię odpowiedzieć sobie na to pytanie.
Przez mgłę zobaczyłam salon z
tamtego wieczoru, kiedy robiliśmy ognisko z rodziną. Na otomanie siedziała
Konstancja. Była bardzo smutna. W ręku trzymała haftowaną w niebieskie kwiatki
chusteczkę. Płakała. Usiadłam tuż przy niej i poczułam zapach fiołków. Czy ja
śnię? Zapytałam.
- Możesz myśleć co chcesz –
odpowiedziała dziewczyna. Wam na ziemi nie mieści się w głowie, że duchy
istnieją. Nie chcemy z matką dłużej cię niepokoić, ale muszę wiedzieć co stało
się z moim ojcem, czy długo rozpaczał po matce i czy wiedział o moim istnieniu.
Pamiętnik ukryłam, bo nie chciałam by ktokolwiek miał do niego dostęp. Ale
ciebie wybrałam i tylko ty możesz go przeczytać. Dlatego wybacz. Ani twoja
siostra, ani nikt inny nie będzie miał sposobności go czytać. Odnalazłaś już
mojego przyrodniego brata, więc dowiedz się więcej. Jesteś nam to dłużna –
powiedziała patrząc na mnie zimnym wzrokiem. Jej oczy były zimne
jak lód i błyszczące jak dwa diamenty . Dziwne to uczucie, kiedy masz
przed sobą ducha. Mimo, że się jej nie bałam, poczułam ciarki na plecach.
Kiedy się przebudziłam, nikogo
przy mnie nie było. Nadal siedziałam przy stole i trzymałam pamiętnik w dłoni.
E... Śniło mi się to i tyle – pomyślałam i zmęczona położyłam się do łóżka.
Rano wstałam totalnie niewyspana.
Pierwsze co zrobiłam, to sięgnęłam po pamiętnik. Boże! Przeraziłam się nie na
żarty. Kartki były puste. Nie zastanawiając się co to wszystko znaczy,
schowałam pamiętnik głęboko do szuflady kredensu, żeby Zbyszek go nie zobaczył. On przecież nic
nie wiedział o tym znalezisku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz